Witamy w raju!: Gdy tata załatwił formalności związane z wypożyczeniem samochodu i gdy udało nam się wcisnąć bagaże do środka (moja walizka skończyła na tylnym siedzeniu i przyduszała mnie na zakrętach, ale grunt, że się zmieściła), ruszyliśmy do hotelu. Bardzo ostrożnie. Bardzo niepewnie. Bardzo nerwowo. - czytaj więcej
Poznajemy okolicę: Ten dzień poświęciliśmy zwiedzaniu najbliższych miejscowości. - czytaj więcej
Na morza dnie, na morza dnie...: Ostatnio znowu było trochę wyjazdów, więc musiałam poczekać z pisaniem, ale już wracam do afrykańskich opowieści… Chociaż ta akurat będzie krótka. - czytaj więcej
W środku dżungli, potężnej dżungli...: No i nareszcie nadszedł ten dzień, kiedy przyszło nam odkryć dziką część kraju i zagubić się w dżungli… - czytaj więcej
Z wizytą w stolicy...: Jestem śpiochem. Nie takim jak Tina, ale jestem. Wstanie przed dziewiątą jest dla mnie trudne. A mimo to w poniedziałek wstałam o ósmej. A że ciężko powiedzieć, w jakiej strefie czasowej żył mój organizm, można powiedzieć, że wstałam o szóstej (czasu polskiego). Pewnie myślicie, że byłam jak Garfield i syczałam tylko, że nie lubię poniedziałków? Nic z tych rzeczy. Takie poniedziałki uwielbiam! Już tłumaczę… - czytaj więcej
Z wizytą w stolicy...: Jestem śpiochem. Nie takim jak Tina, ale jestem. Wstanie przed dziewiątą jest dla mnie trudne. A mimo to w poniedziałek wstałam o ósmej. A że ciężko powiedzieć, w jakiej strefie czasowej żył mój organizm, można powiedzieć, że wstałam o szóstej (czasu polskiego). Pewnie myślicie, że byłam jak Garfield i syczałam tylko, że nie lubię poniedziałków? Nic z tych rzeczy. Takie poniedziałki uwielbiam! Już tłumaczę… - czytaj więcej
Łódka, kokos i papuga: Przez cały wtorek padał deszcz. Świat za oknem był szary i senny. A my szczerze się z tego cieszyliśmy, bo mieliśmy pretekst, by nie ruszać się z hotelu. Po dwóch dniach spędzonych w rozjazdach potrzebowaliśmy typowego wakacyjnego lenistwa. Zwłaszcza ja, bo po jodze miałam zakwasy. A niby to takie statyczne, przecież człowiek nawet się nie poci… Tak myśli ten, kto nigdy nie spróbował. ;) - czytaj więcej
Król Lew, Struś Pędziwiatr i Franklin na safari: No i nadszedł ten dzień, o którym będziemy opowiadać wnukom (albo kotom - zależy, jak nam się w życiu poukłada). Najlepszy dzień wyjazdu. Dzień wypełniony zabawą i adrenaliną. - czytaj więcej
Jak zostać Tarzanem? Tata wszedł na platformę, gdzie do jego uprzęży przypięto bardzo grubą linę. Został pouczony, jak powinien ją trzymać, po czym ustawił się w ustalonym miejscu i… - czytaj więcej
Dwa ostatnie dni na Mauritiusie: Zbliżał się koniec naszej afrykańskiej przygody, więc przedostatni dzień postanowiliśmy spędzić w hotelu, relaksując się przed długą podróżą do domu. - czytaj więcej
Pożegnanie z Afryką: Zapadał zmierzch, gdy z Le Morne ruszyliśmy na lotnisko. Tak jak tydzień wcześniej, mieszkańcy wyspy spędzali niedzielny wieczór na piknikowaniu przy wodzie. W mijanej wiosce na boisku szkolnym trwał jakiś festyn – żywiołowa muzyka i tłumy młodzieży zwracały uwagę już z daleka. - czytaj więcej
Król Lew, Struś Pędziwiatr i Franklin na safari: No i nadszedł ten dzień, o którym będziemy opowiadać wnukom (albo kotom - zależy, jak nam się w życiu poukłada). Najlepszy dzień wyjazdu. Dzień wypełniony zabawą i adrenaliną. - czytaj więcej
Jak zostać Tarzanem? Tata wszedł na platformę, gdzie do jego uprzęży przypięto bardzo grubą linę. Został pouczony, jak powinien ją trzymać, po czym ustawił się w ustalonym miejscu i… - czytaj więcej
Dwa ostatnie dni na Mauritiusie: Zbliżał się koniec naszej afrykańskiej przygody, więc przedostatni dzień postanowiliśmy spędzić w hotelu, relaksując się przed długą podróżą do domu. - czytaj więcej
Pożegnanie z Afryką: Zapadał zmierzch, gdy z Le Morne ruszyliśmy na lotnisko. Tak jak tydzień wcześniej, mieszkańcy wyspy spędzali niedzielny wieczór na piknikowaniu przy wodzie. W mijanej wiosce na boisku szkolnym trwał jakiś festyn – żywiołowa muzyka i tłumy młodzieży zwracały uwagę już z daleka. - czytaj więcej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz