tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny

wtorek, 22 lipca 2014

Dzień piąty

                Tata gdzieś wyczytał, że prawdziwe Chiny można teraz zobaczyć już tylko na emigracji, bo komunizm połączony z szybkim rozwojem gospodarczym to przekleństwo dla chińskiej kultury. Także piątego dnia kierunek był oczywisty: Chinatown!

wtorek, 15 lipca 2014

Dzień czwarty

Dzień zaczął się na wesoło. Był czas śniadania. Weszłam z rodzicami do windy, która po drodze zbierała kolejnych gości. Była tam już nasza trójka i kilka innych osób. Dosiadła się jeszcze kobieta z dzieckiem w wózku i facetem, który pewnie był jej ojcem. Drzwi się zamknęły i powoli ruszyliśmy w dół. Bardzo powoli. Można w sumie powiedzieć, że staliśmy w miejscu. Nasz zjazd w dół trwał zdecydowanie za długo. Ludzie zaczęli się niepokoić. Zwłaszcza mama, która ma klaustrofobię i nie lubi jeździć windą, zwłaszcza zatłoczoną. W końcu zadzwoniliśmy po pomoc. Łączyło się, łączyło… I nic. Wciskaliśmy guzik raz za razem i po kilku minutach oczekiwania odezwał się głos. ,,Hello?” – zapytał, po czym… odłożył słuchawkę. Nie słyszał nas. Spróbowaliśmy raz jeszcze. ,,Utknęliście w windzie?” – no brawo, Sherlocku! Ale znowu nas nie słyszał i odłożył słuchawkę. Dzwonimy jeszcze raz.
- Utknęliście w…
- HEEEEEEEEEEEEEEEEEELP!!!
To mama krzyknęła tak, że aż podskoczyłam. Mama wzywająca pomoc po angielsku – bezcenne, niepowtarzalne :D

poniedziałek, 14 lipca 2014

Dzień trzeci

                  Postanowiliśmy wybrać się na koniuszek Manhattanu i wjechać na Statuę Wolności.

piątek, 4 lipca 2014

Koniec pierwszego i drugi dzień: Times Square, Macy's, 5th Avenue, Central Park

                Wieczorem pierwszego dnia:
              Chwilę cieszyłyśmy się widokiem, po czym ruszyłyśmy z rodzicami na miasto. Był już wieczór, ale budynki oddawały ciepło, więc niepotrzebne były nam żadne swetry. Times Square jest najwyżej 500 metrów od naszego hotelu, więc ruszyliśmy w tę stronę. Broadway nocą wygląda olśniewająco. Afisze błyszczą, zachwycają nazwiskami sław i zapraszają na spektakle. Nieźle ubrani ludzie przechadzają się i unikają naganiaczy, którzy oferują wypożyczenie roweru, wycieczkę z przewodnikiem albo bilety na musicale. Im bliżej słynnego placu, tym więcej ludzi. Każdy stara się jakoś przedrzeć, nikt nie zwraca uwagi na światła, połowa ludzi przechodzi na czerwonym tuż przed sunącymi powoli samochodami, których kierowcy reagują agresywnym uderzaniem w klakson. Jest niesamowicie głośno. Klaksony, rozmowy, muzyka grana w restauracjach i na ulicy – wszystko to miesza się ze sobą i ogłusza. Ale można się do tego przyzwyczaić i nieco „wyciszyć” swój słuch.

wtorek, 1 lipca 2014

Dzień Pierwszy

        No dobrze, nie udało mi się opisać tego, jak dostaje się wizy. Może kiedyś to zrobię. Przygotowania do wyjazdu były tak gorączkowe, że wieczorem chciało się już tylko przeczytać kilka stron książki i spać. Pakowanie jest dla mnie zawsze najtrudniejszą częścią podróżowania – trzeba zdecydować, co przyda nam się w ciągu tych kilku dni czy też tygodni poza domem. A nie jest to łatwe, kiedy nie jesteśmy pewni, jaka będzie pogoda, a do tego szykujemy się do wycieczki objazdowej, gdzie klimat będzie się z pewnością nieco zmieniał. Walizki napchane mamy prawie do granic możliwości, ale zostawiłyśmy trochę miejsca na zakupy (ja oczywiście mam go więcej, bo Tina jak zawsze zabrała pół szafy).