tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny

piątek, 14 listopada 2014

Noc w Mediolanie

                Nasze bagaże powinny były trafić na jedną z sześciu taśm. Skoczyłyśmy do łazienki, a gdy wróciłyśmy, nie wiedziałyśmy, gdzie podziali się nasi współpasażerowie. Stanęłyśmy przy pierwszym pasie, gdzie czekała największa grupa. Wkrótce bagaże zaczęły krążyć na taśmie, ludzie stopniowo odnajdywali swoje i znikali za drzwiami. Naszych walizek nigdzie nie było jednak widać. W końcu taśma opustoszała, a my zaczęłyśmy podejrzewać, że poranne żarty Tiny pt. ,,Nie mogę zostawić laptopa w walizce, bo jak bagaż zginie, to wszystko przepadnie” przestają być żartami. Gdy zapytałam ochroniarza, gdzie powinnyśmy szukać bagaży z Monachium, powiedział z zabawnym włoskim akcentem, że na czwartym pasie. Niestety, tam też ich nie było. Tina znalazła oznaczenia wskazujące drogę do miejsca, gdzie odbierało się zagubione bagaże. Korytarzem długim na jakieś 500 metrów dotarłyśmy do biura. Kilka osób czekało na obsłużenie. Po kilkunastu minutach dowiedziałyśmy się, że faktycznie nasze bagaże były już w przechowalni, bo wcześniej trzeba było ich szukać na pasie numer pięć.

środa, 12 listopada 2014

Włoska przygoda: lot do Mediolanu

                Kiedy w niedzielę wieczorem wraz z mamą uznałyśmy, że nie za bardzo mamy ochotę na wyjazd do Włoch, Tina poszła spać dużo wcześniej, demonstrując swe oburzenie naszą postawą. Moja natura domatora przeważała nad naturą podróżnika, bo po sześciu tygodniach wróciłam do domu i chciałam chwilę w nim pobyć. W poniedziałek rano wstałam bardzo wcześnie i wraz z ciocią objechałam do Jeleniej Góry i z powrotem, a gdy wróciłam po tej stukilometrowej wycieczce, mama z Tiną oznajmiły mi, że jednak jedziemy. Trzeba było działać ekspresowo.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Wyjazd z zaskoczenia - w poniedziałek kupujemy bilety, we wtorek lecimy!

                  Choć idzie mi to powoli, zaręczam, że jestem w trakcie pisania kolejnej notki. Tym razem o wyjeździe na niesamowity koncert do Norwegii. Musicie mi uwierzyć na słowo, że tę notkę piszę, bo jeszcze przez pewien czas jej nie zobaczycie... Pisanie przerwał mi bowiem kolejny wyjazd! I to o nim będą kolejne wpisy. Jutro wylatujemy z Wrocławia o trzynastej, a trzy godziny później będziemy w... Podpowiedź poniżej!

poniedziałek, 3 listopada 2014

Ostatnie dwa dni - powrót do domu

                Dwudziesty dzień naszego wyjazdu. Sobota. Ósma rano, a my nie śpimy, tylko powoli wynosimy nasz, nie taki znowu skromny, podróżny dobytek. Nadszedł czas powrotu. Najpierw do Nowego Jorku, gdzie przecież tak niedawno zaczynała się nasza przygoda. Później do Polski, którą przecież dopiero co opuściliśmy. No i w końcu do domu, za którym zdążyliśmy się już stęsknić.