Zapadał zmierzch, gdy z Le Morne
ruszyliśmy na lotnisko. Tak jak tydzień wcześniej, mieszkańcy wyspy spędzali
niedzielny wieczór na piknikowaniu przy wodzie. W mijanej wiosce na boisku
szkolnym trwał jakiś festyn – żywiołowa muzyka i tłumy młodzieży zwracały uwagę
już z daleka. Oczywiście minięcie tego miejsca było kłopotliwe, bo na wąskiej
drodze z obu stron parkowały samochody. Słońce już prawie zaszło, więc nad
naszymi głowami kołowały całe chmary wielkich nietoperzy. Co prawda już się do
nich przyzwyczailiśmy, ale było ich tyle, że naprawdę byliśmy zaskoczeni.
Machały szerokimi skrzydłami, jakby chciały się z nami pożegnać.
niedziela, 15 listopada 2015
niedziela, 1 listopada 2015
Dwa ostatnie dni na Mauritiusie
Studia i bycie odpowiedzialną za własne obiady dziewczyną są tak bardzo zajmujące, że znalezienie czasu na pisanie graniczy z cudem. Ale miło w tym pędzie zatrzymać się i powspominać te spokojne i leniwe chwile sprzed kilku tygodni. Tym bardziej, że to już prawie koniec opowieści.
Subskrybuj:
Posty (Atom)